Gęsówka
- wybieram się tam jeszcze w tym roku. Układ, zawarty z Beatą jest prosty: odwiedzamy rodzinkę w Łęczycy a następnie wracamy do Lusówka przez Ziemie Sieradzką, zawijając do Brodni, Dzierząznej, Wągłczewa, Józefowa, Gęsówki i Charłupii Wielkiej. Taka to będzie wycieczka, podczas której wykonam mnóstwo zdjęć miejsc, które były rodzinnymi stronami Chudzików spod znaku Tomasza. Może zahaczymy o Mielcuchy i Michałów, gniazdo Zakrętów? Kto wie. Jednak najbardziej jestem ciekawy Charłupii Wielkiej oraz Gesówki. Choć w tej ostatniej Chudzikowie żyli tylko przez kilkanaście lat, to ciekawi mnie klimat tego miejsca. Sama świadomość, że w tej wsi przyszedł na świat pradziadek Marcin jest dość ekscytująca. Z Gęsówką wiąże się parę kwestii jeszcze niewyjaśnionych.
Kwestia pierwsza: gdzie się podział Tomasz i Katarzyna - dziadkowie
Marcina ?
Nie wiem. Tomasz Chudzik jest wymieniony jako stawający
w akcie śmierci swojej czteromiesięcznej
wnuczki Józefy Chudzik. Jej matką była Marianna Chudzik, ciotka Marcina. Było
to wczesną wiosną 1896 roku. W akcie tym jest wymieniony jako kolonista z
Gęsówki. Był wiec stałym mieszkańcem tej wsi. Dobiegał sześćdziesiątki.
Spodziewałem się więc, że czasy jego wędrówek ze wsi do wsi już się skończyły.
Dlatego zdziwiłem się gdy nie znalazłem aktu śmierci Tomasza. Katarzyny zresztą
też. Gdyby do końca życia mieszkali w Gęsówce, to natrafiłbym na akty zgonów
ich dwojga w parafii Charłupia Wielka. Tymczasem nic. Sprawdziłem do 1920 roku.
Akty od 1912 do 1920 roku znajdują się w Urzędzie Stanu Cywilnego we Wróblewie.
Przemiła Pani Urzędniczka zapewniła mnie w rozmowie telefonicznej, że nie ma
śladu Chudzików w swoich rejestrach. Czyżby w tzw. międzyczasie Tomasz i
Katarzyna znowu zmienili miejsce zamieszkania? Gdzie zostali pochowani?
Kwestia druga: Klemens Chudzik i jego opieka nad Marcinem.
Nie będę szczególnie dociekał prawdy. Chcę wierzyć, że
Franciszka miała swoje poważne powody, dla których przekazała syna swojemu
bratu pod opiekę. Można by rzec, że dzięki temu i ja na tym skorzystałem. Jak?
A choćby tym, że jestem:)
Klemens Chudzik pożegnał się z Gęsówką około 1911 roku. Na pewno nie było łatwo podjąć taką decyzję.
jest bardzo prawdopodobne, że jedną z przyczyn przeprowadzki do Mielcuch były
powody ekonomiczne. Jadwiga z Grzegorków, żona Klemensa pochodziła z
zamożniejszych chłopów. Jej ojca stać było na zatrudnianie podczas żniw
sezonowych robotników rolnych. Może
właśnie w tym Klemens i Jadwiga widzieli swoją szansę na lepsze życie ?
Klemens i Jadwiga poznali się podczas wesela w parafii Wojków. Ślub wzięli w
Mielcuchach, rodzinnej wsi Jadwigi. Niestety nie wiem dokładnie kiedy ale
musiało to być około 1904 roku. Po ślubie młodzi zamieszkali w Gęsówce. Tam
przyszło na świat ich dwoje pierwszych dzieci Jan w 1905 roku i Marianna w 1909
roku. W 1911 roku urodził się Marcin ale już w Mielcuchach. Mój pradziadek
Marcin wyjechał do Mielcuch razem z Wujostwem. W Mielcuchach związał się ze
Stanisławą Chudzik by wkrótce się z nią ożenić.
Kwestia trzecia: Władysław Reymont. Czy miał okazję
spojrzeć na Marcina Chudzika?
To z pozoru prowokujące i małostkowe pytanie wcale według
mnie nie jest pozbawione sensu. Władysław Reymont przebywał w Charłupii
Wielkiej w latach 1911-1913. Za pieniądze uzyskane z odszkodowania za utracone
zdrowie podczas wypadku kolejowego kupił w Charłupii murowany dworek z XVII w.
Zamieszkał w nim z żoną. Znany już wówczas autor "Chłopów"
zaprzyjaźnił się z tutejszymi chłopami. Nie stronił od nich. Wręcz przeciwnie -
napisał cykl nowel pt" Rozbity dzwon", poświęcony tutejszej
społeczności. Władysław Reymont przeznaczył morgę ziemi pod budowę przyszłej
szkoły. To między innymi tym podarunkiem zyskał sobie wdzięczność charłupskich
chłopów. Kiedy Polacy żegnali go w 1925 roku, na pogrzeb przybyli również
mieszkańcy Charłupii i okolicznych wsi. Delegacja złożyła na grobie Noblisty
wieniec z szarfą, na której widniał napis: "Swojemu Przyjacielowi – chłopi
z Sieradzkiego''
Dworek w Charłupii Wielkiej, w którym mieszkał Władysław Reymont |
Trochę to szalony pomysł ale wyobraziłem sobie, jak podczas
niedzielnej mszy, w której z pewnością
brał udział wielki pisarz w pewnym momencie odwrócił się i spojrzał na
stojącego kilka rzędów dalej 15 letniego Marcina Chudzika. Gdy ich spojrzenia
się spotkały Reymont skinął w geście pozdrowienia głową. Marcin odwzajemnił
pozdrowienie delikatnym skinieniem. Wiedział co to za Wielki Pan. Wszyscy we
wsi o nim mówili, że taki ludzki Pan ten Reymont.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz