Czasy w których przyszło nam żyć dają nam niesamowite możliwości. Latamy w kosmos, badamy czy na Marsie istniało życie, klonujemy zwierzęta, wysyłamy SMSy, śledzimy na żywo to co dzieje się na Antypodach. Jesteśmy rozpędzeni jak boskie cząstki w Wielkim Zderzaczu Hadronów. Tymczasem nasi przodkowie, szczególnie Ci którzy mieszkali na wsi o wszelkich nowinkach dowiadywali się ze znacznym opóźnieniem. Niewątpliwie znaczącą rolę w informowaniu o tym co działo się w Świecie /przy czym Świat jako taki pojmowany był przez naszych pradziadków jako najbliższe wsie, gmina czy powiat/ odgrywał Kościół. Nie się co łudzić, że w domach Chudzików z Dzierząznej znaleźlibyśmy kawałek książki lub gazety. W swoich poszukiwaniach od początku XIX w do roku 1910 nie znalazłem żadnego aktu, pod którym podpisałby się ktokolwiek z rodziny Chudzików. Pierwszą piśmienna osobą w rodzinie był Kazimierz Kurczewski, który własnoręcznie pięknie podpisał się pod aktem zawarcia związku małżeńskiego z Kamillą Chudzik w Charłupii Wielkiej. Drugą osobą był mój pradziadek Marcin Chudzik, o którym pisałem już kilka postów wyżej.
Wyobraźmy sobie rodzinę Józefa Chudzika /mojego 4xpradziadka/ jak wspólnie z żoną Jadwigą i trójką dzieci: Feliksem, Marianną i Pawłem w lipcowy upalny dzień 12 lipca 1812 roku zmierzają na mszę świętą do pobliskiej Brodni. Do przejścia mają ok 4 km. Idą więc dziarsko polną drogą. Niespełna półtoraroczna Marianna jest niesiona przez matkę. Paweł ma już trzy lata, więc mocno ściska dłoń ojca. Zdrowo opruszony siwizną Józef ma już 56 lat. Odczuwa trudy takiego marszu w upale i z wiszącym u ręki małym Pawłem. Feliks jak przystało na 10 letniego chłopca biega od jednej strony drogi do drugiej, płosząc polne myszy lub uganiając się za córkami sąsiadów idących lub jadących prostymi wozami zaprzęgniętymi w woły.
Przed pięknym drewnianym kościołem pw. Św. Stanisława Biskupa przybyłych wita ksiądz proboszcz. Zmęczona upałem mała Marianna już dawno śpi wtulona w matkę. Feliks nie wiadomo kiedy czmychnął do kolegów stojących w pierwszym rzędzie nawy kościoła. Do mszy pozostało ok 10 min i to właśnie jest czas dla Józefa aby przez chwilę spotkać się z gospodarzami z Brodni czy pobliskiej Luboli i podzielić się nowinkami. A w polityce Panie, oj dzieje się aż nadto. Nie od dziś wiadomo, ze Cesarz Napoleon coś nie za bardzo kuma się z Rosjanami. Niby jeszcze kilka lat temu wspólnie organizowali ten dziwny twór polityczny jakim jest Księstwo Warszawskie a teraz Józef dowiaduje się, że wojna! Napoleon 2 tygodnie temu sforsował Niemen i natarł z ogromną siłą na przeciwnika. Józef wie że wojska tego Francuzika zasilane są przez 100 tysięczna armię Polaków. Nie wie jeszcze wkrótce armia ta jako pierwsza przekroczy rogatki Moskwy. Nie wie również ze do domów powróci zaledwie 25 tys. garstka. Mężczyźni wchodzą do kościoła w nadziei, ze dowiedzą się czegoś nowego podczas kazania.
Ta hipotetyczna historia oczywiście mogła się zdarzyć, ale nie musiała.
Podstawowe źródła, z których czerpię całą swoją wiedzę o Chudzikach sprzed 80 i więcej lat to akty urodzeń, zgonów i ślubów. Cześć aktów otrzymałem od najbliższej rodziny, część udało mi się pozyskać z Urzędów Stanu Cywilnego. Ale najwięcej zasobów archiwalnych znajduje się w internecie! To właśnie powoduje ze amatorem - genealogiem może być dziś każdy. Można się od tego uzależnić a jak wiadomo blisko stąd do prawdziwego nałogu. Słowo to już samo w sobie jest czarno zabarwione, więc UWAGA:).
Jak dotąd miałem do czynienia z aktami pisanymi w języku polskim, rosyjskim i niemieckim. Mogę smiało stwierdzić, że mniej więcej od 1863 roku wszystkie akty dotyczące Chudzików z Sieradzkiego pisane były w języku rosyjskim. I tak aż do odzyskania niepodległości w 1918 roku. Przed 1863 roku akta pisane są w języku polskim co znakomicie ułatwia ich czytanie. Ale tu mała uwaga: niektóre z tych aktów pomimo, że sporządzone w języku polskim wymagają nie lada wprawy i uwagi aby mogły być szybko rozczytane. Za przykład niech posłuży akt małżeństwa Feliksa Chudzika z Katarzyną Cieslakówną spisany w Brodni w dniu 22 listopada 1823 roku.
To tylko fragment aktu ale wyraźnie pokazuje "kunszt" pisarski proboszcza z Brodni:) Odczytywanie takich tekstów to niesamowita frajda, dla mnie wręcz przygoda.
Akty pomimo, że pisano je według określonego schematu, narzuconego Polakom przez francuską administrację w czasach Księstwa Warszawskiego - zawierały mnóstwo dodatkowych informacji. Przede wszystkim dzięki nim wiem jak nazywano miejscowości, w których przyszło żyć Chudzikom. Ich nazwy przez wiele dziesięcioleci znacznie ewaluowały. Ponadto z aktów dowiedziałem się jaki status posiadali Chudzikowie. Dzisiaj wiem, że byli chłopami, czasami robotnikami rolnymi, wyrobnikami, komornikami itp. Posiadali własną ziemię a czasami ją dzierżawili od właściciela pobliskiego majątku. Dzięki aktom dowiedziałem się, które dziecko było nieślubne oraz kto z Chudzików uznał dziecko innej kobiety jako swoje. Akty to też informacja na temat sąsiadów z którymi żyli w jednej wsi Chudzikowie. Zazwyczaj byli to bliscy krewni, trzymający dzieci do chrztu lub stawiający się przed urzędnikiem stanu cywilnego aby zaświadczyć o czyimś szczęśliwym przyjściu na świat lub smutnym końcu. W aktach z terenu Wielkopolski /rodzina Zakretów/ bardzo dokładnie podawano numery domów, w których umierali i rodzili się Zakrętowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz