poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wspomnienia Anny Hudzik cz. 3



Jak trochę ucichło Anna razem z siostrą Stefanią pojechały do Dłużyny. Na gospodarstwie ich ojca Czesława Bednarczyka nie było już nikogo. Na szczęście inwentarz obsługiwali sąsiedzi oraz starsza siostra Anny Franciszka, która przez okres wojny zajmowała się gospodarstwem należącym do proboszcza. Franciszka odegrała ważną rolę w życiu Anny. Siostry przez cały okres dzieciństwa i młodości dzieliły razem pokój. Franciszka nigdy nie wyszła za mąż. Może właśnie dlatego namawiała Annę do małżeństwa. Wiedziała bowiem jak idzie się przez życie w pojedynkę. Franciszka pomagała Annie przy narodzinach pierwszego dziecka, zawsze służyła radą i pomocą. Anna z siostrą opiekowały się ojcowizną do czasu, gdy Czesław Bednarczyk załatwił wszystkie sprawy urzędowe i mógł formalnie wrócić z Zaborówca do Dłużyny. Jednak Anna długo nie nacieszyła się rodzinnym domem.

W tym czasie w Jezierzycach Kościelnych mieszkała z mężem jej siostra Władysława Szady. Często chorowała i nie mogła ciężko pracować na gospodarstwie. Czesław Bednarczyk i na to znalazł rozwiązanie. Doszedł do wniosku, że rodzinie Szady trzeba pomóc.  Postanowił posłać do Jezierzyc Kościelnych jedną z sióstr: Annę lub Stefanię. O tym, która wkrótce wyjedzie z Dłużyny miał zdecydować ciągnięty los. Padło na Annę. Szwagier Anny Stanisław Szady prowadził w Jezierzycach Kościelnych duże gospodarstwo. Anna miała więc co robić. Pracowała w polu, doiła krowy, parowała ziemniaki dla świń, gotowała, prała, zajmowała się synem Szadych, małym Władkiem. Do zabudowań gospodarskich Stanisława Szady przylegała wiejska świetlica. Młodzież organizowała w niej potańcówki.  Pod nieobecność Stanisława to Anna decydowała czy udostępnić salę do zabawy. Okres wojny nie sprzyjał zakładaniu rodzin, dlatego też po jej zakończeniu wielu chłopaków szukało żon. W tym czasie Anna miała wielu adoratorów, głownie z Jezierzyc Kościelnych. Jednak żaden z miejscowych jej nie odpowiadał. Pewnego wieczoru na zabawie pojawił się chłopak z Piotrowic  w charakterystycznej białej czapce. Miejscowi chłopacy nie byli zadowoleni z faktu, że Anna zerka na obcego, którym okazał się Ludwik Hudzik. Próbowali zniechęcić go do Anny robiąc mu psikusy. Razu pewnego zabrali mu białą czapkę, innym razem rower. Rower szybko się jednak znalazł, po tym jak Anna zagroziła, że jeśli go nie oddadzą, to zgłosi sprawę na milicję. Sprawy toczyły się szybko. Ludwik Hudzik przekonywał Annę do małżeństwa. Tłumaczył jej, że lepiej pracować na swoim niż harować u szwagra. Ponadto liczył po cichu na to, że jako żonaty mężczyzna nie zostanie powołany do wojska. Może to i było mało romantyczne ale takie wówczas były czasy.  Później okazało się, że służby wojskowej i tak nie uniknął. Ludwik Hudzik prowadził w Piotrowicach niewielkie gospodarstwo. Formalnie należało do jego matki Stanisławy z domu Zakręt. Anna miała okazję poznać swoją przyszłą teściową podczas wiejskich dożynek, na które Ludwik ją zaprosił. Czesław Bednarczyk "czuwał" nad młodymi, ściśle wyznaczając córce godzinę powrotu do domu. W Piotrowicach Ludwik oprowadził Annę po wsi a następnie zabrał ją na zabawę dożynkową. Podczas pierwszego pobytu w Piotrowicach Anna miała okazję poznać matkę Ludwika.  Obie Panie bardzo się starały aby dobrze wypaść podczas tego spotkania. Stanisława Hudzik na cześć Anny upiekła chruściki. Pomimo, że w tamtych czasach nie przywiązywano znacznej wagi do oficjalnych zaręczyn, to pewnego razu miało miejsce zdarzenie, które możnaby dzisiaj nazwać zaręczynami.  Podczas jednej z zabaw w Jezierzycach Kościelnych Ludwik Hudzik tańczył z Anną poloneza. Gdy muzyka przestała grać, wręczył wybrance czekoladę. Inni uczestnicy zabawy doskonale wiedzieli co to oznacza. Ktoś w mig postawił na środku sali taboret, na którym Ludwik i Anna musieli stanąć i się pocałować :)

Był rok 1947. O zamiarach młodych wkrótce dowiedział się Czesław Bednarczyk. Oznajmił, że ślub będzie mógł się odbyć dopiero jesienią. Związane to było z brakiem funduszy, ponieważ Czesław budował w tym czasie wozownie. Mimo to sprawy toczyły się szybko i swoim torem. Na ślub zapraszano wszystkich indywidualnie. Krótko przed uroczystością ślubną Stanisława Hudzik zabrała młodych do Leszna na zakupy. Synowi kupiła garnitur, przyszłej synowej kolczyki oraz obrączki. Suknię ślubną Anna miała po swojej starszej siostrze Stefani. Ludwik i Anna  pobrali się 13 września 1947r. w Dłużynie. Wesele trwało dwa dni i było dużym wydarzeniem we wsi. W końcu za mąż wychodziła ostatnia córka sołtysa! Ślubu cywilnego udzielał brat Anny Józef Bednarczyk, który w tym czasie był kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego we Włoszakowicach. 

Anna i Ludwik Hudzik w dniu ślubu.
Krótko po ślubie młode małżeństwo zamieszkało w Piotrowicach. Ludwik przyjechał po żonę do Dłużyny wozem zaprzęgniętym w konie. Anna w posagu dostała krowę, którą teraz przywiązali do tego wozu. I  tak oto Anna Hudzik wyruszyła na dziesiątki lat do wsi Piotrowice. Młodzi  zamieszkali w domu rodzinnym Ludwika w małym pokoiku. Anna najpierw go wysprzątała, a następnie z welonu uszyła firanki. Potrafiła też uformować z gliny piec. Anna nie miała okazji poznać swojego teścia, Marcina Hudzika, który zmarł przedwcześnie w wieku 45 lat w maju 1945 roku. W domu Hudzików mieszkała jeszcze siostra Ludwika Franciszka, która będąc krótko po ślubie zajmowała wraz z mężem największy pokój. Poza tym w Piotrowicach mieszkali bracia Ludwika: Józef i Dominik oraz siostra Eleonora z rodziną.  Prawie wszyscy utrzymywali się z gospodarstwa Stanisławy Hudzik. Pomagali w pracach polowych, przy żniwach i wykopkach. Domem zajmowały się głównie Stanisława i Anna.

 Sielanka pierwszych miesięcy wspólnego życia nie trwała długo. Dwa miesiące po ślubie Anna zaszła w ciąże. Na miesiąc przed rozwiązaniem, w czerwcu 1948r. Ludwika powołano do wojska (Służył w Lublinie od 23.06.1948 r. do 05.12.1949 r. gdzie walczył z bandami UPA). Zdecydowano, że na czas służby wojskowej Ludwika Anna wróci do Dłużyny.  Pomimo zaawansowanej ciąży nikt tam jej nie oszczędzał. Szwagier Anny Józef, przejął gospodarstwo po Czesławie Bednarczyku. Twierdził, że dobrze Annie dobrze zrobi ruch i kazał jej chodzić za maneżem (urządzenie, za którym szły konie i uruchamiały np. napęd młocarni). W tym czasie w Dłużynie było kilkoro małych dzieci należących do sióstr Anny. Gdy siostry szły pracować w polu, dziećmi zajmowała się ich babcia - Maria Bednarczyk. Nie raz zdarzało się, że gdy wracały wieczorem do domu, zastawały na stole leżące i płaczące niemowlaki, z którymi płakała również ich babcia :). 29 lipca 1948r. do grona wnucząt Marii Bednarczyk dołączyło pierwsze dziecko  Anny - córka Marysia. Ludwika nie było przy jej narodzinach. Swoje pierwsze dziecko zobaczył dopiero jak miało kilka miesięcy. Chrzciny wyprawiono u Bednarczyków w Dłużynie. Chrzestnymi Marysi zostali  brat Ludwika Józef i siostra Anny Stefania. Na chrzcinach była obecna również teściowa Anny, która nalegała na rychły powrót synowej do Piotrowic. Tego samego zdania był Ludwik, który w liście do żony stwierdził, że jej miejsce jest w Piotrowicach. Wkrótce Anna została przywieziona do Piotrowic przez szwagra Józefa.  Był to bardzo trudny okres w życiu Anny. W czasie gdy Ludwik był jeszcze w wojsku urodziło się drugie dziecko. Mały Staś był wcześniakiem i po kilku dniach zmarł. 

W 1950 roku, krótko po powrocie z wojska, Ludwik otrzymał propozycję zarządzania gospodarstwem PGR w Piotrowicach. Młode małżeństwo przeprowadziło się do dużego mieszkania w zabudowaniach należących do PGR. Budynek, który stoi do dziś, znajdował się w parku. W tym czasie sytuacja PGRu była trudna. Większość pracowników odeszła. Na posterunku trwali jeszcze Helena Kaczmarek, która pracowała głównie w polu i Władysław Adamczak, który zajmował się owcami, końmi i bydłem. Anna pomagała mężowi w pracach polowych i w oborze. Często do pracy zabierała ze sobą dzieci. W tym okresie na świat przychodziły kolejne dzieci Anny i Ludwika: Łucja i Adam. 

Częstym gościem w domu Hudzików była siostra Ludwika Franciszka z Kościana. Przyjeżdżała do Piotrowic z dziećmi Olą i Marianem pod nieobecność swojego męża Stefana Nowaczyka, który jako zdun często przebywał poza domem.  Któregoś dnia dzieci Franciszki Nowaczyk  bawiły się na podwórzu. Nagle dzieci zniknęły z oczu dorosłych. Franciszka spytała małą niespełna 2 letnią Marysie gdzie jest Ola. Marysia bez wahania wskazała na miejsce w którym znajdowała się odkryta  na podwórzu studnia.  Gdy przerażona Franciszka zajrzała do studni, zobaczyła wypływającą z pod wody córkę Olę. Struchlała ze strach Franciszka zaczęła wzywać pomocy. Na miejscu zbiegli się pracownicy PGR oraz przechodzący w pobliżu nauczyciel miejscowej szkoły pan Kozłowski. To właśnie on bez wahania zszedł do studni po drabinie i uratował dziecko od pewnej śmierci. Franciszka Nowaczyk, zwana przez wszystkich Ciocią Franią przyjeżdżała do Piotrowic przez całe swoje długie życie. Znana była  z tego, że zawsze jak przyjeżdżała miała przy sobie gotowe torebki, woreczki, a to na kaczuszkę, a to na jajeczka, owoce itp.

CDN.

Na podstawie wspomnień Anny Hudzik, spisanych ręką córki Weroniki Hudzik. Leszno 2015.
Anna Hudzik zmarła 18 września 2017 roku w Lesznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz