Ludwik Hudzik parał się wieloma
zajęciami. Zapamiętałem go jako człowieka pracowitego i obowiązkowego.
Można powiedzieć, że był wychowywany przez pracę. Nie było zmiłuj. Miał
to szczęście, że 12 pierwszych lat swojego życia mieszkał w wolnej
Polsce. Nie oznaczało to bynajmniej, że jego dzieciństwo było kolorowe.
Sądzę, że już od najwcześniejszych lat musiał pracować w przydomowym,
skromnym gospodarstwie swojego ojca Marcina Chudzika. Przypomnę, że
Marcin Chudzik pracował w majątku ziemskim w Gołanicach. Był zwykłym
robotnikiem rolnym. Aby utrzymać liczną rodzinę, niewykluczone że
podejmował się również prac u innych gospodarzy.
Po
odbyciu służby wojskowej Ludwik Hudzik przystąpił do organizowania
życia rodzinnego w nowej powojennej rzeczywistości. Pisałem o tym w
kilku wcześniejszych postach:
Jednym z epizodów w jego życiu
był wątek polityczny. O nie, nie! Nikt mnie nie wciągnie w dyskusje na
temat stron świata, w które najczęściej spoglądał mój Dziadek. Nic z
tego. Zresztą w ogóle mnie to nie interesuje. Jestem zdania, że potrafił
się dostosować do panujących warunków. Był bystry, ludzie go szanowali,
zawsze dobrze się prezentował. Nie stronił od nauki. Rozpoczął od
uzupełnienia wykształcenia i już w 1956 roku stanął przed Państwową
Komisją Egzaminacyjną jako uczeń szkoły dla dorosłych zdał egzaminy z
zakresu nauczania klasy VII. Teraz był gotowy do objęcia stanowisk w
administracji państwowej. Historia aktywności zawodowej mojego Dziadka
rozpoczyna się w 1941 roku. Miał wówczas 14 lat. W dzisiejszej
rzeczywistości uczęszczałby do II klasy gimnazjum :) a teraz zaczął
pracę w majątku w Piotrowicach. Pracował tam wspólnie ze swoim ojcem
Marcinem aż do 1945 r. W tym bowiem roku oficjalnie przestał być
pracownikiem w majątku. Powody mogą być dwa. Pierwszy powód to
prawdopodobnie nagła śmierć ojca w maju 1945 roku. Drugim powodem mogło
być zakończenie wojny i związane z tym ogromne zmiany, które
uniemożliwiały mu kontynuowanie pracy. Tak czy owak Ludwik Hudzik przez
następne 2 lata pozostawał bezrobotnym a następnie, po zawarciu związku
małżeńskiego z moją Babcią, odbywał służbę wojskową w Lublinie na
stanowisku strzelca.
Mając 24 lata w 1951 roku rozpoczął
pracę na stanowisku referenta w Gminie Święciechowa w biurze Delegata
Powiatowego Pełnomocnika Ministerstwa Skarbu i Kontraktacji. Pracował
tam do końca lutego 1956 roku. Od pierwszego dnia marca 1956 roku Ludwik
Hudzik znalazł zatrudnienie w Gromadzkiej Radzie Narodowej w
Niechłodzie. Ostatnim stanowiskiem jakie piastował we władzach GRN był
fotel Przewodniczącego.W tym okresie GRN w Niechłodzie była wzorowym organem władzy państwowej na terenie gminy Święciechowa. Pierwszym jej przewodniczącym został Stanisław Drobniak.W skład GRN w Niechłodzie wchodziły wsie Piotrowice, Trzebiny i Zbarzewo. We wsiach powstawały zespoły taneczne lub recytatorskie oraz ludowe zespoły sportowe. Zespół świetlicowy w Niechłodzie otrzymał nawet do pracy z zespołem ludowym akordeon co było nie lada wyróżnieniem. Mało tego. Gromada Niechłód jako pierwsza w powiecie w 1955 roku wykonała plan finansowy za co została wyróżniona radioodbiornikiem PIONIER. W 1956 roku a więc za kadencji Ludwika Hudzika w GRN w Niechłodzie obsadzono drzewami drogę ze Święciechowy do Piotrowic.
Trochę historii:
Gromadzkie Rady Narodowe, jako organy przedstawicielskie władzy państwowej miały za zadanie:
- popieranie rozwoju produkcji rolnej,
- zaspokajanie potrzeb komunalnych, socjalnych i kulturalnych mieszkańców,
- zapewnienie wykonania przez mieszkańców obowiązków wobec państwa,
- opracowanie planów gospodarczych i programów rozwoju gromady,
- utrzymywanie dróg lokalnych, sieci zaopatrzenia, usług oraz urządzeń socjalno-kulturalnych i komunalnych.
Gromadzka Rada Narodowa realizowała swoje zadania na sesjach, za
pośrednictwem wybieranych przez siebie komisji (stałych i doraźnych)
oraz Prezydium. Instytucjami pomocniczymi gromadzkiej rady
narodowej były zebrania wiejskie mieszkańców oraz pełnomocnicy rady.
Czynności kancelaryjne rady, komisji i prezydium wykonywało biuro
gromadzkie.
Moja
Mama do dzisiaj wspomina, jak podczas państwowych uroczystości Dziadek
Ludwik przemawiał do zgromadzonych mieszkańców Gromady. To również
świadczy o tym, że sprawował funkcję kierowniczą w gromadzie. Co roku w
dniu 1 maja rodzina Hudzików gramoliła się na przystrojony w kolorowe
wstążki wóz drabiniasty zaprzęgnięty w konia /zapewne należącego do
Feliksa Zakręta, który kochał konie i miał ich kilka/ i ruszała wesoło
do Niechłodu na uroczystości z okazji majowego święta pracy.
Pomimo
stałej urzędniczej posady moja Babcia nie była zadowolona z
faktu, że Dziadek zajmuje się polityką. Wolała aby pracował w
"normalnej" państwowej firmie, bez tych wszystkich ciśnień, stresów itp.
Słuchając dzisiaj wspomnień o Ludwiku Hudziku dochodzę do wniosku, że w
którymś momencie on sam również miał dość polityki. Zawsze mówił to co
myślał. Nie bał się tzw. niepoprawności politycznej. Z tego powodu
musiało być mu ciężko. Poza tym nie cierpiał jak ktoś mieszał mu się w
sprawy osobiste. Dał temu wyraz przy okazji chrzcin jednego z dzieci.
Fakt uczestniczenia Dziadka w kościelnej uroczystości spowodował ostre
spięcie na linii Dziadek - władze GRN. Ludwik Hudzik nie czekał aż
zostanie usunięty z szeregów partii. Nie dał swoim mocodawcom tej
satysfakcji :) Jak to się mówi? Sam "czepnął" czerwoną legitymacją i
tyle go widzieli. W pewnym okresie pracy Dziadka w Gromadzkiej Radzie
Narodowej oskarżono go wywrotową działalność na rzecz skarbu państwa.
Zarzucono mu bałagan w dokumentacji związanej z przyznawaniem deputatów
na węgiel. Nigdy jednak nie przedstawiono Dziadkowi aktu oskarżenia.
Pomimo tego pewnego dnia Dziadek nie wrócił z pracy do domu. Zamiast
niego do drzwi zapukała pracownica GRN i powiadomiła Babcię o
zatrzymaniu jej męża. Bespieka zamknęła go na kilka dni w areszcie
śledczym w Rawiczu. To był trudny czas dla całej rodziny. Od Dziadka nie
było żadnych wiadomości a zbliżał się czas wypłaty. Babcia
poprzysięgła, że dopóki nie zobaczy dziadka zdrowego w domu nie
pobierze za niego pensji. I tak zrobiła. Na szczęście Dziadek wkrótce
wrócił do domu. Nigdy nie postawiono mu żadnych oficjalnych zarzutów.
Sadzę, że to zdarzenie mogło mieć wpływ na to, że w 1958 ? roku
zakończyła się jego kariera urzędnicza we władzach Gromadzkiej Rady
Narodowej w Niechłodzie. I tu rodzi się dziwna sprawa, której przyznam,
że nie rozumiem. Błędy w dokumentach to prawdziwa zmora genealogów.
Nigdy bowiem nie wiadomo czy błąd to faktycznie błąd sporządzającego
dokument czy efekt pogmatwanych czasów. Z dostępnych zaświadczeń i
świadectw pracy mojego dziadka wynika, że przez jeden miesiąc,
konkretnie styczeń 1958 roku był zatrudniony w dwóch miejscach. Z
jednego dokumentu wynika, że ciągle był pracownikiem Gromadzkiej Rady
Narodowej w Święciechowie na stanowisku Przewodniczącego a z drugiego z
kolei, że od 2.01.1958 roku nagle rozpoczął pracę w Gminnej Spółdzielni
"Samopomoc Chłopska" w Święciechowie na stanowisku referenta skupu
odpadów wtórnych. Może to rzeczywiście bałagan w papierach a może coś
innego? Przyszło mi do głowy, że po popadnięciu w niełaskę chciano szybko pozbyć się
dziadka. Zaproponowano mu więc pracę w GS-ach ale z jakiegoś powodu
przez 1 miesiąc nie rozwiązano z nim stosunku pracy we władzach GRN.
Ciekawa historia. Kolejnym przewodniczącym GRN w Niechłodzie po wyborach w 1958 roku został niejaki Tadeusz Szymański.
Ludwik Hudzik nie zagrzał długo
miejsca w GSach. Pracował tam niespełna 1 rok.
Utworzone w okresie PRL Gminne Spółdzielnie miały w latach 50tych i
później praktycznie monopol handlu na wsi (w miastach ich odpowiednikami
były w pewnym zakresie spółdzielnie spożywców "Społem"). Poza
działalnością gospodarczą niektóre GS-y zajmowały się także aktywizacją
lokalnej społeczności poprzez prowadzenie Klubów Rolnika. Większość
Gminnych Spółdzielni przetrwała reformy rynkowe. Działają dziś nie tylko
na terenach wiejskich, ale nawet w dużych miastach.
Dziadek
pracował od 7.00 do 15.00. Nie miał więc dużo czasu na ogarnięcie
dorastających szybko dzieci, nie wspominając o zwykłych zajęciach w
swoim gospodarstwie. Zaczął rozglądać się za inną posadą. I oto na
horyzoncie pojawiły się Polskie Koleje Państwowe. We wrześniu 1959 roku
Ludwik Hudzik złożył stosowne podanie do PKP w Lesznie. Został przyjęty w
pierwszym dniu października tego roku na stanowisko strażnika w Straży Kolejowej.
|
Fragment Karty Ewidencyjnej Ludwika Hudzika w okresie pracy w PKP |
Dwa miesiące po przyjęciu został skierowany na kurs
strażników kolejowych do Ośrodka Szkolenia Zawodowego Kolei we
Wrocławiu. 18 grudnia 1959 roku dziadek zdał pozytywnie egzamin końcowy i
mógł wrócić do pracy w PKP Leszno jako pełnowartościowy strażnik
kolejowy. W sierpniu 1961 roku Ludwik Hudzik awansował na starszego strażnika.W
styczniu 1963 roku został skierowany do Ośrodka Szkolenia
Strażników Kolei w Zbąszyniu. Ukończył tam kurs na przodownika służby
ochrony kolei. W1960 roku Straż Kolejowa przeszła zmiany organizacyjne i
od tego roku przyjęła nazwę jako Służba Ochrony Kolei. W szeregach SOK
Dziadek służył do lipca 1963 roku. Wówczas to nadarzyła się okazja
zmiany stanowiska pracy. Skrzętnie z niej skorzystał i zaczął pracę jako
magazynier handlowy na stacji PKP Leszno. Praca na kolei miała
sporo zalet. Przede wszystkim Dziadek pracował w systemie zmianowym.
Pełniąc 12 godzinną służbę, miał następny dzień wolny. To pozwalał mu
zająć się wreszcie gospodarstwem.
|
Fragment Karty Ewidencyjnej Ludwika Hudzika w okresie pracy w PKP |
Zaraz po przyjęciu został skierowany na kurs strażników kolejowych do ośrodka szkoleniowego
w Zbąszyniu. Po ukończeniu szkolenia stał się pełnowartościowym
strażnikiem. W1960 roku Straż Kolejowa przeszła zmiany organizacyjne i
od tego roku przyjęła nazwę jako
Służba Ochrony Kolei. W sierpniu 1961 roku Ludwik Hudzik awansował na
starszego strażnika. W szeregach
SOK
Dziadek służył do lipca 1963 roku. Wówczas to nadarzyła się okazja
zmiany stanowiska pracy. Skrzętnie z niej skorzystał i zaczął pracę jako
magazynier handlowy na stacji PKP Leszno. Praca na kolei miała
sporo zalet. Przede wszystkim Dziadek pracował w systemie zmianowym.
Pełniąc 12 godzinną służbę, miał następny dzień wolny. To pozwalał mu
zająć się wreszcie gospodarstwem.
|
Fragment Karty Ewidencyjnej Ludwika Hudzika w okresie pracy w PKP |