Strony

czwartek, 28 lutego 2013

Tajemnica Marianny

Marianna Chudzik, siostra Franciszki i Kamilli. Po raz pierwszy pisałem o niej  w poście pt "Siostry dwie". Uporządkujmy więc informacje, które posiadam. 

Marianna Chudzik była pierwszym dzieckiem Tomasza Chudzika i jego żony Katarzyny z Alejziaków. Urodziła się w 1869 roku w jednej z wsi leżącej w parafii Wągłczew. Chudzikowie mieszkali na tych terenach od 1868 do przynajmniej 1872 roku. Następna trójka ich dzieci: Franciszka, Klemens oraz Kamilla przyszła na świat w odległym od Wągłczewa o 5 km Józefowie. Brak mi namacalnego dowodu na to co dzisiaj wiem, ale zdaje się że idę w dobrym kierunku.
Po raz pierwszy na ślad Marianny trafiłem w liście Jadwigi, która jako pierwsza naszkicowała mi prawdopodobnych potomków Tomasza Chudzika. Marianna występuje w nim jako Maria Ochlast. Oto fragment tego listu:


Pierwszym naturalnym odruchem jaki miałem po przeczytaniu tego listu była chęć jak najszybszego skontaktowania się z rodziną Ochlast. Dowiedziałem się, że potomkowie Marianny żyją dziś w Radomiu. Udało mi się ich odnaleźć i nawet nawiązałem z kimś kontakt telefoniczny. Niestety rozmowa przebiegała w szorstkiej atmosferze. Dano mi do zrozumienia, żebym więcej nie dzwonił. Uszanowałem to. 

Po raz drugi na ślad Marianny natknąłem się w 2012 r. przeglądając akta z parafii Najświętszej Marii Panny w Łodzi. Odnalazłem tam akt urodzenia Józefy Chudzik urodzonej dnia 15 grudnia 1895 roku. Oto on a poniżej jego tłumaczenie:

                                                                 Akt urodzenia Józefy Chudzik - Łódź 1895 r.

Nr 3633. Łódź. Chudzik Józefa
Działo się w mieście Łodzi dnia trzeciego (piętnastego) grudnia tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego piątego roku o godzinie czwartej po południu. Stawiła się Józefa Seliga, żona robotnika dniówkowego, obecna przy porodzie, z Łodzi, w obecności Wojciecha Seliga i Wincentego Kieras, obu pełnoletnich robotników z Łodzi, i okazała nam dziecię płci żeńskiej, tutaj urodzone, pierwszego (trzynastego) grudnia tego roku o godzinie dwunastej w południe z niezamężnej Marianny Chudzik, lat dwadzieścia sześć. Dziecięciu temu przy chrzcie świętym odprawionym w dniu dzisiejszym, nadano imię Józefa, a rodzicami chrzestnymi jego byli: Wojciech Seliga i Teofil (!) Ślesarek. Akt ten oświadczającej i świadkom przeczytany.

Z tego aktu właściwie nic szczególnego dla mnie nie wynikało. W tym czasie Chudzików było setki w samej Łodzi. Poza tym w akcie nie podano rodziców matki ani skąd pochodziła. Postanowiłem jednak śledzić losy małej Józefy i oto natknąłem się na akt śmierci pewnej Józefy Chudzik spisany kilka miesięcy później przez proboszcza parafii Charłupia Wielka. To dało mi do myślenia. Tym bardziej, że z tego co ustaliłem w Charłupii  mieszkali tylko jedni Chudzikowie. 

Akt zgonu Józefy Chudzik Charłupia Wielka 1896 r.

 20. Gęsówka
Działo się we wsi Charłupia Wielka dwudziestego czwartego kwietnia (szóstego maja) tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego szóstego roku o godzinie dziesiątej rano. Stawili się Tomasz Chudzik, lat pięćdziesiąt dwa, i Józef Badowski, lat trzydzieści, obydwaj koloniści zamieszkali w kolonii Gęsówka, i oświadczyli, że dwudziestego drugiego kwietnia (czwartego maja) bieżącego roku o godzinie drugiej po południu zmarła w kolonii Gęsówka Józefa Chudzik, dziecię czteromiesięczne, córka Marianny Chudzik, panny niezamężnej, urodzona w mieście Łodzi, zamieszkała przy matce w kolonii Gęsówka. Po naocznym przekonaniu się o zgonie Józefy Chudzik, akt ten obecnym świadkom przeczytany, wobec ich niepiśmienności przez Nas tylko podpisany.
Proboszcz Parafii Charłupia Wielka, Ks. [podpis nieczytelny]

 Dysponując tymi dwoma dokumentami nabrałem pewności, że Marianna Chudzik z Łodzi to ta sama, która opłakiwała śmierć Józefy w Gęsówce. Zbyt dużo zbiegów okoliczności - musiała więc być córką Tomasza i Katarzyny.

Nie znam dalszych losów Marianny. Już wiem, że trudno będzie mi je ustalić. Zakładam, że na stałe związała się z Łodzią, podobnie jak jej młodsza siostra Franciszka. Szukam ją w parafii NMP w Łodzi ale na razie bez skutku. 





poniedziałek, 25 lutego 2013

Źrodła, czyli skąd to wiem...

Czasy w których przyszło nam żyć dają nam niesamowite możliwości. Latamy w kosmos, badamy czy na Marsie istniało życie, klonujemy zwierzęta, wysyłamy SMSy, śledzimy na żywo to co dzieje się na Antypodach. Jesteśmy rozpędzeni jak boskie cząstki w Wielkim Zderzaczu Hadronów. Tymczasem nasi przodkowie, szczególnie Ci którzy mieszkali na wsi o wszelkich nowinkach dowiadywali się ze znacznym opóźnieniem. Niewątpliwie znaczącą rolę w informowaniu o tym co działo się w Świecie /przy czym Świat jako taki pojmowany był przez naszych pradziadków jako najbliższe wsie, gmina czy powiat/ odgrywał Kościół. Nie się co łudzić, że w domach  Chudzików z Dzierząznej znaleźlibyśmy kawałek książki lub gazety. W swoich poszukiwaniach od początku XIX w do roku 1910 nie znalazłem żadnego aktu, pod którym podpisałby się ktokolwiek z rodziny Chudzików. Pierwszą piśmienna osobą w rodzinie był Kazimierz Kurczewski, który własnoręcznie pięknie podpisał się pod aktem zawarcia związku małżeńskiego z Kamillą Chudzik w Charłupii Wielkiej. Drugą osobą był mój pradziadek Marcin Chudzik, o którym pisałem już kilka postów wyżej.

Wyobraźmy sobie rodzinę Józefa Chudzika /mojego 4xpradziadka/ jak wspólnie z żoną Jadwigą i trójką dzieci: Feliksem, Marianną i Pawłem w lipcowy upalny dzień 12 lipca 1812 roku zmierzają na mszę świętą do pobliskiej Brodni. Do przejścia mają ok 4 km. Idą więc dziarsko polną drogą. Niespełna półtoraroczna Marianna jest niesiona przez matkę. Paweł ma już trzy lata, więc mocno ściska dłoń ojca. Zdrowo opruszony siwizną Józef ma już 56 lat. Odczuwa trudy takiego marszu w upale i z wiszącym u ręki małym Pawłem. Feliks jak przystało na 10 letniego chłopca biega od jednej strony drogi do drugiej, płosząc polne myszy lub uganiając się za córkami sąsiadów idących lub jadących prostymi wozami zaprzęgniętymi w woły.

Przed pięknym drewnianym kościołem pw. Św. Stanisława Biskupa przybyłych wita ksiądz proboszcz. Zmęczona upałem mała Marianna już dawno śpi wtulona w matkę. Feliks nie wiadomo kiedy czmychnął do kolegów stojących w pierwszym rzędzie nawy kościoła. Do mszy pozostało ok 10 min i to właśnie jest czas dla Józefa aby przez chwilę spotkać się z gospodarzami z Brodni czy pobliskiej Luboli i podzielić się nowinkami.  A w polityce Panie, oj dzieje się aż nadto. Nie od dziś wiadomo, ze Cesarz Napoleon coś nie za bardzo kuma się z Rosjanami. Niby jeszcze kilka lat temu wspólnie organizowali ten dziwny twór polityczny jakim jest Księstwo Warszawskie a teraz Józef dowiaduje się, że wojna! Napoleon 2 tygodnie temu sforsował Niemen i natarł z ogromną siłą na przeciwnika. Józef wie że wojska tego Francuzika zasilane są przez 100 tysięczna armię Polaków. Nie wie jeszcze wkrótce armia ta jako pierwsza przekroczy rogatki Moskwy. Nie wie również ze do domów powróci zaledwie 25 tys. garstka. Mężczyźni wchodzą do kościoła w nadziei, ze dowiedzą się czegoś nowego podczas kazania.

Ta hipotetyczna historia oczywiście mogła się zdarzyć, ale nie musiała.

Podstawowe źródła, z których czerpię całą swoją wiedzę o Chudzikach sprzed 80 i więcej lat to akty urodzeń, zgonów i ślubów. Cześć aktów otrzymałem od najbliższej rodziny, część udało mi się pozyskać z Urzędów Stanu Cywilnego. Ale najwięcej zasobów archiwalnych znajduje się w internecie! To właśnie powoduje ze amatorem - genealogiem może być dziś każdy. Można się od tego uzależnić a jak wiadomo blisko stąd do prawdziwego nałogu. Słowo to już samo w sobie jest czarno zabarwione, więc UWAGA:). 

Jak dotąd miałem do czynienia z aktami pisanymi w języku polskim, rosyjskim i niemieckim. Mogę smiało stwierdzić, że mniej więcej od 1863 roku wszystkie akty dotyczące Chudzików z Sieradzkiego pisane były w języku rosyjskim. I tak aż do odzyskania niepodległości w 1918 roku. Przed 1863 roku akta pisane są w języku polskim co znakomicie ułatwia ich czytanie. Ale tu mała uwaga: niektóre z tych aktów pomimo, że sporządzone w języku polskim wymagają nie lada wprawy i uwagi aby mogły być szybko rozczytane. Za przykład niech posłuży akt małżeństwa Feliksa Chudzika z Katarzyną Cieslakówną spisany w Brodni w dniu 22 listopada 1823 roku. 


To tylko fragment aktu ale wyraźnie pokazuje "kunszt" pisarski proboszcza z Brodni:) Odczytywanie takich tekstów to niesamowita frajda, dla mnie wręcz przygoda.

Akty pomimo, że pisano je według określonego schematu, narzuconego Polakom przez francuską administrację w czasach Księstwa Warszawskiego - zawierały mnóstwo dodatkowych informacji. Przede wszystkim dzięki nim wiem jak nazywano miejscowości, w których przyszło żyć Chudzikom. Ich nazwy przez wiele dziesięcioleci znacznie ewaluowały. Ponadto z aktów dowiedziałem się jaki status posiadali Chudzikowie. Dzisiaj wiem, że byli chłopami, czasami robotnikami rolnymi, wyrobnikami, komornikami itp. Posiadali własną ziemię a czasami ją dzierżawili od właściciela pobliskiego majątku. Dzięki aktom dowiedziałem się, które dziecko było nieślubne oraz kto z Chudzików uznał dziecko innej kobiety jako swoje. Akty to też informacja na temat sąsiadów z którymi żyli w jednej wsi Chudzikowie. Zazwyczaj byli to bliscy krewni, trzymający dzieci do chrztu lub stawiający się przed urzędnikiem stanu cywilnego aby zaświadczyć o czyimś szczęśliwym przyjściu na świat lub smutnym końcu. W aktach z terenu Wielkopolski /rodzina Zakretów/ bardzo dokładnie podawano numery domów, w których umierali i rodzili się Zakrętowie.

środa, 20 lutego 2013

Miłość i śmierć chodzą parami

Nigdy nie należy się poddawać. Tej zasady będę się trzymał kurczowo w swoich poszukiwaniach. Warto trwać. Wytrwałość i konsekwencja to cechy genealoga, bez których nie będzie sukcesu. Poraz kolejny przekonałem się, że o sukces w tej "dyscyplinie" trudno bez życzliwości innych osób, równie "zakręconych". Jedną z takich osób jest Danka, której w tym miejscu serdecznie dziękuję za okazaną pomoc a przede wszystkim za czas, który poświeciła Chudzikom sprzed 150 lat.

Oto nowe fakty: 

Tomasz Chudzik do wczoraj był przeze mnie traktowany jako ten "NUMBER ONE" wśród Chudzików. Tymczasem pałeczkę w konkurencji przodków przekazał swojemu ojcu Feliksowi Chudzikowi.

Tomasz Chudzik przyszedł na świat w 1839 r. we wsi o dźwięcznej nazwie Dzierzązna. Mam poważny kłopot z wymówieniem tej nazwy ale będę ćwiczył. Na razie nie umiem tego powtórzyć nawet po przeczytaniu. W każdym razie wieś ta znajduje się w gminie Warta na terenie powiatu sieradzkiego. A więc na dzisiaj 20 lutego 2013 roku to właśnie z Dzierząznej pochodzą przodkowie Chudzików.

Dzierzązna

Rodzicami Tomasza byli Feliks Chudzik i Katarzyna z domu Cieślak. Oboje wiedli życie jako gospodarze rolni. W 1863 roku Tomasz Chudzik spotkał na swojej drodze Franciszkę Bąkowską. Chciałbym wierzyć, że znajomość przerodziła się w promienne uczucie, które wkrótce skutkowało zawarciem przez 24 letniego Tomasza i 22 letnią Franciszkę związku małżeńskiego. Wybranka Tomasza pochodziła z bardzo biednej chłopskiej rodziny. Urodziła się w Koźlątkowie w parafii Lisków. Razem z rodzicami, którzy posiadali status komorników /najbiedniejsza warstwa społeczna na XIX wiecznej polskiej wsi, często pozbawiona własnej ziemi/ mieszkała w Kwaskowie i tam też w dniu 11 listopada 1863 odbyło się wesele Młodych.  Małżonkowie wkrótce "poszli na swoje". Zamieszkali we wsi Cienia Wielka koło Gruszczyc. W Cieni Wielkiej przyszedł na świat ich jedyny syn Marcin. Urodził się 19 października 1864 roku. Radość  Tomasza z narodzin pierworodnego syna trwało tylko 2 tygodnie, bowiem 31 października 1864 roku Marcin nagle umarł. 

To niestety nie jedyna tragedia jaka dotknęła rodzinę Chudzików. W dniu 18 marca 1868 roku Franciszka Chudzik zakończyła życie w wieku 27 lat. Prawdopodobnie była chora. Przypuszczam, że chorowała od dłuższego czasu. Jej choroba mogła mieć wpływ na to, że po śmierci Marcina Chudzikowie nie mieli więcej dzieci Ale to tylko moje przypuszczenia, nie poparte żadnymi dowodami. 

Akt zgonu Franciszki Chudzik-pierwszej żony Tomasza
W życiu Tomasza wkrótce nastąpić miały istotne zmiany. Przede wszystkim zawarł drugi związek małżeński i to w roku śmierci swojej pierwszej żony. Jego nową wybranką i partnerką została Katarzyna Alejziak panna ze wsi Wągłczew. To moja prapraprababcia.





 

wtorek, 19 lutego 2013

Coś wiem ale nie powiem...

Nadchodzą poważne zmiany. Tą tajemniczą zapowiedzią, chcę dać jasny sygnał, że coś wiem ale jeszcze nie powiem:) To po to aby nie zapeszać. Nie lubię falstartów! Obecnie mocno pracuję nad ogarnięciem sporej ilości faktów, miejsc i wydarzeń. Gromadzę akty urodzeń, małżeństw i zgonów. Wszystkie te dokumenty są w języku rosyjskim. Dzięki uprzejmości i ogromnej pomocy innych POWAŻNYCH genealogów - jakoś daję rade! Tymczasem wracam do pracy...

Ach, zapomniałbym! Przedstawiam akt urodzenia Klemensa Hudzika ur. 19 listopada 1880 roku we wsi Józefów w gminie Błaszki, powiat sieradzki:

Akt urodzenia Klemensa Hudzika

"Wieś Józefów. Chudzik [Hudzik?] Klemens
Działo się we wsi Gruszczycach siódmego (dziewiętnastego) listopada tysiąc osiemset osiemdziesiątego roku o godzinie dziesiątej rano. Stawił się osobiście Tomasz Chudzik [Hudzik?], gospodarz, lat czterdzieści, zamieszkały we wsi Józefowie, w obecności Wawrzyńca Jasińskiego, służącego dworskiego z Brudzewa, lat dwadzieścia dwa, i Marcina Owczarka, gospodarza ze wsi Józefowa, lat czterdzieści osiem, i okazał nam dziecię płci męskiej oświadczając, że urodziło się ono we wsi Józefowie w dniu wczorajszym o godzinie dziewiątej po południu z prawowitej jego małżonki, Katarzyny z domu Alojziak, lat trzydzieści. Dziecięciu temu przy chrzcie świętym odprawionym w dniu dzisiejszym nadano imię Klemens, a rodzicami chrzestnymi jego byli wyżej wspomniany Wawrzyniec Jasiński i Antonina Stępińska [Stempińska?] z Aleksandrii. Akt ten oświadczającemu i świadkom przeczytany, a następnie przez nas podpisany. Ojciec i świadkowie niepiśmienni."

- w tym miejscu dziękuję Lili za pomoc w tłumaczeniuaktu

środa, 13 lutego 2013

Jest robota do wykonania...

Cieszę się, że udostępnienie drzewa genealogicznego rodziny Hudzików i Zakrętów wzbudza pozytywne uczucia. Taki był mój cel. Tego oczekiwałem. Nieskromnie przyznam, że trochę rozpiera mnie duma. Ale nie chodzi tu o ilość osób wprowadzonych do drzewa. Mam niesłychaną frajdę z tego, że można szukać, dociekać, rozstrzygać, podejrzewać, badać, odnajdywać, wertować, oglądać, dzwonić, czytać, dowiadywać się, szokować, wzbudzać refleksje. I mam przy tym wsparcie Beaty i chłopaków! Poza tym nie będę silił się na naukowe wywody. Chcę aby informacja o przodkach dotarła przede wszystkim do innych członków rodziny bliższej i dalszej. Zależy mi na tym aby umieścić konkretne losy w konkretnej przestrzeni i czasie. Stąd może się wydawać, że to co piszę jest trochę /a może bardzo/ chaotyczne. Gdybym zachował chronologię zdarzeń, dzisiaj pewnie musiałbym już zamknąć bloga:) A tak przynajmniej mogę sobie jeszcze trochę pogadać.

Przyznaję się, że przez kilka lat nazbierałem sporo dokumentów, korespondencji. Trzymam to wszystko w czarnej teczce w nadziei, ze kiedyś nad tym zapanuję. Obecnie mam z tym nie lada kłopot. Taka natura bałaganiarza. Ciekawe, że za każdym razem gdy sobie przeglądam te wszystkie dokumenty, odnajduję coś interesującego na co wcześniej nie zwróciłem w ogóle uwagi.

Jest jednak mnóstwo roboty do wykonania i bardzo mnie to cieszy. W dzisiejszym świecie blogów, facebooków, YouTubów i tym podobnych produktów człowiek jest jak plik z danymi. Jedne zawierają kilka bajtów inne całe gigabajty. Kiedyś na to było ładniejsze określenie: tabula raza - niezapisana karta. Osobiście najbardziej ciesze się z odkrywania danych, które są najstarsze. Dziwnie podnieca świadomość, że mój 4krotny pradziadek Tomasz młodość przeżywał w latach powstania styczniowego 1863. Gdy będę po raz kolejny oglądał Ziemię Obiecaną, z pewnością wspomnę o zagmatwanych łódzkich losach Franciszki mojej 3krotnej prababci. I tak dalej i tak dalej:)

A więc jakie mam plany?

  • odnaleźć akt ślubu Marcina Chudzika ze Stanisławą z domu Zakręt. Nie mogę sobie z nim poradzić o ile ów w ogóle istnieje...Na liście podejrzanych figuruje parafia w Kraszewicach oraz urzędy stanu cywilnego w Czajkowie i Kraszewicach. Aktu nie ma. Bez niego trudno bedzie ustalić dokładną datę oraz miejsce ślubu.
  • odnaleźć potomków Franciszki z Hudzików Kucharskiej mojej praprababci. Miała jednego syna /pradziadek Marcin/ oraz  4 lub 5 córek. Mieszkała w Łodzi. Oto cała moja wiedza.
  • odnaleźć akt urodzenia Klemensa Hudzika. Spodziewam się, że znajdę w nim nazwisko jego matki Katarzyny a mojej 4xprababci. W akcie śmierci Klemensa figuruje nazwisko Olczniak ale jakoś nie daje mi to spokoju. Muszę sam to sprawdzić.
  • Mam mało zdjęć. Chciałbym pozyskać więcej dokumentów oczywiście poprzez ich zeskanowanie i utrwalenie w wersji elektronicznej.
  • chciałbym dowiedzieć się gdzie służył w wojsku w latach 1947-1950 Ludwik Hudzik, mój dziadek.
  • ciągle nie wiem skąd tak naprawdę wywodzi się rodzina Hudzików. Raczej pewne jest że z Ziemi Sieradzkiej ale to dla mnie trochę mało. Często się przemieszczali. Józefów, Gęsówka, Mielcuchy, Piotrowice....
  • chciałbym odnaleźć akt zgonu 3xpradziadka Tomasza Hudzika. Wg moich danych ostatni raz występuje w jednym ze aktów zgonów w Gęsówce. Miał wtedy grubo po 50tce. Było to w 1893 roku. Przejrzałem wszystkie akty zgonu z tej parafi aż do 1913 roku i nie odnalazłem właściwego. Zaczynam podejrzewać, że przeprowadził się do Mielcuch razem ze swoim synem Klemensem i jego małżonką Jadwigą z Grzegorków.
Na tych zadaniach poprzestanę.


Powyżej zamieściłem skan aktu zgonu Stanisława Badowskiego ze wsi Gąsówka rok 1893 rok. To w nim po raz ostatni "spotkałem" się z Tomaszem Hudzikiem.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Wysiedlenia 1941 r

 Wysiedlenia Polaków podczas II wojny światowej dokonane przez Niemców, tzw. Generalsiedlungsplan (Generalny Plan Przesiedleńczy) miały miejsce w latach 1939–1945 w okupowanej Polsce i związane były z niemieckimi planami germanizacji terenów należących do II Rzeczypospolitej, które w wyniku kampanii wrześniowej znalazły się pod niemiecką okupacją. Wysiedlenia te początkowo miały charakter spontaniczny i polegały na zabieraniu majątku oraz nieruchomości byłym właścicielom – Polakom przez członków mniejszości niemieckiej zamieszkałej na terenie Polski. Później przybrały charakter zorganizowanych przez rząd III Rzeszy starannie zaplanowanych wysiedleń całych obszarów zamieszkanych przez ludność polską z zamiarem osiedlenia na tych terenach ludności niemieckiej przesiedlanej z innych państw jak Rosja, Rumunia czy państwa bałtyckie. Wysiedlenia Polaków przez Niemców odbywały się praktycznie od momentu rozpoczęcia wojny do ostatnich chwil pobytu armii niemieckiej na terenach Polski. 
Domostwa i gospodarstwa wysiedlonych Polaków były zajmowane przez przesiedlonych ze wschodu Niemców i np Rumunów jak to miało miejsce w przypadku Mielcuch.

 Los wysiedlonych spotkał również  rodziny Hudzików oraz Zakrętów. Trudów tułaczki na wschód nie przeżył Klemens Hudzik. Wg ustnych relacji wnuka i 2x prawnuczki Klemensa Hudzika rodzina Hudzików wysiedlona była w październiku lub listopadzie 1941 roku. Jesienią tego roku Klemens był bardzo przeziębiony. Nieleczona choroba, szybko przyjęła postać zapalenia płuc, które zakończyło się tragicznie. Klemens Hudzik zmarł w drodze, w okolicach wsi Cieszęcin 16 listopada 1941 roku i w tej wsi został pochowany. W rodzinnych wspomnieniach z tamtych dni przejawia się wątek syna Klemensa Władysława, który strudzonemu ojcu wiezionemu na wozie podaje pierzynę aby chronić go przed zimnem. Widzący to niemiecki żołnierz dotkliwie pobił troskliwego syna.

Wysiedlenia Polaków z Wielkopolski źródło Wikipedia
   Aby oddać dramatyzm tamtych dni przedstawiam fragment wspomnień Władysława Bednarka, przesiedlonego w 1941 roku z ziemi kaliskiej do Generalnej Guberni. Wspomnienia pochodzą ze strony www.okupowanamlodosc-animator.blogspot.com:

"Zima w tym roku była średnia, ale wtedy 13 grudnia jeszcze nie było śniegu. Jeszcze braliśmy ściółkę z lasu na przykrycie ziemniaków. Nie było wolno, więc w nocy przywieźliśmy.
Wstaliśmy  wcześnie rano, stoimy na środku podwórza, a tu Niemiec w bramce. Podchodzi do ojca i pyta: „Bednarek Piotr?” „Tak.” „Jesteście wywłaszczeni. Za pół godziny wszyscy mają się zabrać.” Ręce nam opadły. Idziemy do domu, budzimy rodzinę. Ale ten Niemiec nie był zły, więc troszkę nam pomógł. Ojciec był w Niemczech przed wojną (może jeszcze przed pierwszą światową?).  W każdym razie mówił trochę po niemiecku, więc się dogadali. Nie wolno było zabrać nic, chyba że w domu były małe dzieci, to wtedy pozwalali wziąć jakąś poduszkę. Cały dobytek był spisany i miał zostać na miejscu (takie rejestry robili już na początku okupacji). Akcję przeprowadzali w ten sposób, że Niemiec przychodził do rolnika, który miał konie i kazał mu je zaprzęgać do furmanki. Dopiero wtedy się okazywało, że tym wozem będzie wiózł wysiedlonych. W takiej tajemnicy to ukrywali. Do nas przyjechał furman z innej wioski. Zaczęliśmy na ten wóz pakować mąkę, poduszki, a on mówi: „To wam wszystko zabiorą. Jeżeli macie jakieś deski to zakryjcie to wszystko”. Wzięliśmy więc okładnice z naszego wozu i zakryliśmy nimi bagaż. Pakowanie zeszło nam dłużej niż pół godziny, bo jeszcze Niemiec kazał nam usunąć łóżka. Gdy wychodziliśmy to moja babcia z płaczem powiedziała do niego : „Przeżyłam już 70 lat, a teraz musze iść na tułaczkę!”. Jemu też łzy popłynęły z oczu…Dojechaliśmy do drogi Kalisz – Wieluń, przy której były już wszystkie inne furmanki. Tam gestapo czekało na samochodzie. Z większych wozów pospychali i pozabierali ludziom wszystko. Nam się udało, bo zajechaliśmy jako ostatni i to już była zbiórka na odjazd. Jechaliśmy do urzędu gminy, ok. 8 km.  Był z nami brat (średni) i nastoletnia siostra. Ona gdzieś zmieszała się z tłumem i uciekła do ciotki, która mieszkała po drodze. Tym sposobem uniknęła wywózki na roboty. Gdy dotarliśmy do urzędu to Niemcy oddzielili młodzież od reszty i zatrzymali w takim areszcie, a potem ich wywieźli do Rzeszy. Średni brat przeczekał całą okupację u wuja. Wtedy w urzędzie gminy, gdy była ta łapanka na roboty,  jemu udało się gdzieś „zaplątać” i go nie zauważyli. Potem znowu już niewiele brakowało i wzięliby go, ale ciotka przekupiła Niemca. Dała mu kurę, masło, a on coś tam „pokręcił” w papierach. Potem brat już do domu nie wrócił, ożenił się w sąsiedniej wiosce, gdzie do dziś mieszka (teraz ma 92 lata)."

piątek, 8 lutego 2013

Zwrot akcji

Miałem dziś dobry dzień. Dzięki uprzejmości innych ludzi ustaliłem imiona i nazwiska rodziców mojej prababci Franciszki Kucharskiej z Hudzików. Wreszcie wiem, gdzie mogła się urodzić. Potwierdziły sie moje przypuszczenia, że Hudzikowie przebywali w Gęsówce /gm. Wróblew pow. sieradzki/ dość krótko, może kilka lat? 

Wczoraj wieczorem, podczas treningu biegowego, gdzieś między 5 a 6 km  wpadłem na pewien pomysł. Przyszło mi do głowy, że skoro znam datę oraz miejsce  śmierci Klemensa Hudzika, brata mojej praprababci Franciszki, to wystarczy odnaleźć właściwy Urząd Stanu Cywilnego i z aktu zgonu ustalić imiona rodziców Klemensa i Franciszki oraz ich miejsce urodzenia.

Pomysł wypalił a oto co wiem na dzisiaj, 08 lutego 2013 roku:

Rodzicami Franciszki Hudzik byli Tomasz Hudzik oraz Katarzyna z domu Olczniak. Klemens Hudzik urodził się w Józefowie w parafii Gruszczyce w gm. Błaszki woj. Łódzkie 18.11.1880. Być może w Józefowie przyszła na świat również Franciszka. Dzisiaj Józefów trudno odnaleźć na mapie. Obecnie jest to osada stanowiąca część innej wsi o ciekawej nazwie Cienie Wielkie. W połowie XIX w we wsi Józefów mieszkało ok 170 mieszkańców. Oto co na temat tego miejsca mówi znany już nam "Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego..."




Teraz mogę zacząć pracę od nowa:)

Józefów w parafii Gruszczyce

wtorek, 5 lutego 2013

Trudne czasy wojny

Nie sposób nie wspomnieć o losach Hudzików w czasach zawirowań wojennych i transformacji politycznych, które targały Polską przez ostatnie 200 lat. Rodzina Hudzików i Zakrętów nie żyła obok tych ważnych wydarzeń. Wręcz przeciwnie - aktywnie w nich uczestniczyła. Niektórzy członkowie mojej rodziny walczyli w kampanii wrześniowej 1939 roku a inni oddali w walkach swoje życie. W tym miejscu krótko scharakteryzuję znane mi przypadki często tragicznych historii.

1. Andrzej Zakręt syn Stanisławy Chudzik ur. 23 listopada 1915 roku. 
  
Andrzej Zakręt brał udział w kampanii wrześniowej. Ustaliłem, że jako szeregowy żołnierz walczył w okolicach Piły w siłach Armii Poznań. 21 września 1939 roku w miejscowości Palmiszewo został wzięty do niewoli. Przebywał w STALAGU IV A  w miejscowości Elsterhorst w Niemczech /obecnie Nordt, 40 km od Drezna/ . Stalagi były to niemieckie obozy jenieckie dla szeregowych i podoficerów.

Obóz w Elsterhorst został otwarty w 1938 roku, a pierwszymi 350 więźniami byli żołnierze z Czechosłowacji, którzy z powodu braku baraków byli zakwaterowani w namiotach. W 1939 roku, obóz został znacznie zasilony polskimi żołnierzami, uczestnikami kampanii wrześniowej. Więźniowie Ci w pierwszej kolejności zajmowali się budowaniem baraków. 


Pocztówka z Elsterhorst

Jeńcy wojenni w STALAGU IVa

Andrzej Zakret był przynajmniej dwukrotnie przenoszony do innych obozów jenieckich. Przebywał między innymi w Stalag IV B . Był to jeden z największych niemieckich obozów jenieckich w II wojnie światowej. Główny obóz znajdował się 8 km na północny-wschód od miasta Mühlberg/Elbe w Saksonii, na wschód od rzeki Łaba i ok. 50 km na północ od Drezna. W 1941 roku przebywał również w Stalagu IV D w miejscowości Torgau w Saksonii.


Stalag IV B

2. Stanisława Krawaczyńska /1920 - 2001/ córka Klemensa  i     Jadwigi Hudzików.


Stanisława Krawaczyńska /1920 - 2001/

Stanisława Krawaczyńska 4 lata wojny tj od 1940-1945 roku spędziła w Niemczech na przymusowych robotach. Przebywała w miejscowości Klein Luckow i pracowała jako robotnik rolny.

3. Marcin Hudzik /1911 - 1993/ syn Klemensa i Jadwigi Hudzików



Marcin Hudzik /1911-1993/

 Marcin Hudzik był wywieziony przez Niemców do przymusowej pracy w fabryce w Bytomiu. Przymusowo pracował  od 1940 do 1945 roku.


4.Władysław Hudzik / 1925 - 1998/ syn Klemensa i Jadwigi Hudzików.

Władysław Hudzik /1925-1998/

Władysław Hudzik również pracował przymusowo jako robotnik w przemyśle w miejscowości Domsłów /Kępno/. Przymusową pracę wykonywał od 1941 roku do końca wojny.


5. Anna Hudzik z domu Bednarczyk ur 1925 roku. Żona Ludwika Hudzika - moja babcia

Anna Hudzik od 1941 roku do końca wojny pracowała przymusowo u gospodarza niemieckiego        w Święciechowie. Nazywał sie Franz Klupsch.


sobota, 2 lutego 2013

Życie i edukacja w Krzycku Małym

W Krzycku Małym Marcin Chudzik z rodziną zamieszkał zapewne w bardzo skromnych warunkach w jednym z dworskich czworaków. Czworaki były to budynki w mieszkalno-gospodarskie, w których znajdowały sie mieszkania dla 4 rodzin. Tak naprawdę były to małe pojedyncze izby, w których żyły biedne rodziny robotników rolnych. Marcin Chudzik zawarł zapewne kontrakt na pracę we dworze. Pracowała również Stanisława i wszyscy inni członkowie rodziny. Nie wiem czym dokładnie zajmował sie mój pradziadek. Mogę tylko przypuszczać, że wykonywał najcięższą pracę polegającą na pracy w chlewni, wypasaniu bydła itp. W zamian za to otrzymywał skromną zapłatę a także prawo do wypasania krowy lub kozy na pastwiskach należących do dworu. Być może miał również prawo do uprawy warzyw na poletku za czworakami. Jego dzieci z całą pewnością nie chodziły w tym czasie do szkoły. Marcin Chudzik również nie potrafił czytać ani pisać. Franciszka Chudzik przyszła na świat 30.09.1919 roku. Jej akt urodzenia jest sporządzony w języku niemieckim. Widnieje pod nim podpis szczęśliwego ojca w postaci trzech krzyżyków.



Podpis Marcina Chudzika pod aktem urodzenia Franciszki Chudzik

Niestety nie wiem czy moja prababcia była w tym czasie piśmienna. Ktoś jednak nauczył Marcina pisać a przynajmniej podpisać się z imienia i nazwiska. Tą umiejętność posiadał w 1922 roku, kiedy to własnoręcznie podpisał się pod aktem urodzenia swojego pierwszego syna Józefa.


W Krzycku Małym rodzina Chudzików przebywała najpóźniej do 1922 roku. Pierwszy ich syn przyszedł na świat w majątku dworskim po drugiej stronie Jeziora Krzyckiego w Gołanicach.