Strony

piątek, 29 lipca 2016

Kazimiera z Piotrowic

Droga z Sulechowa do mojego rodzinnego Babimostu jest tylko jedna i przebiega przez wieś Klępsk. Poznawałem tą wieś z okien autobusu, którym dojeżdżałem do sulechowskiego liceum każdego dnia przez 4 lata nauki. We wsi bez trudu można odnaleźć wiele pamiątek z przeszłości. Najcenniejszą jest jednak drewniany poewangelicki kościółek z XV w, który stanowi jeden z najważniejszych tego typu zabytków sakralnego budownictwa  w środkowej Europie. Niedaleko kościoła na niewielkim wzgórzu, tuż przy drodze do Sulechowa znajduje się mały cmentarz, na którym w 2009 roku pochowano kobietę, blisko spokrewnioną z Hudzikami z Piotrowic. Dowiedziałem się o jej istnieniu przypadkowo, dzięki genealogicznym poszukiwaniom, które 3 lata temu prowadziłem w Urzędzie Stanu Cywilnego w Święciechowie. Nigdy nie szukałem jej celowo ponieważ nie miałem pojęcia o jej istnieniu, podobnie jak inni żyjący członkowie mojej rodziny. 
 
Kazimiera Dobrowolska (1944-2009) Zdjęcie z albumu rodziny Dobrowolskich

 
2 stycznia 1944 roku o godz. 16.30 w Piotrowicach pod numerem 5, na terenie dawnego folwarku przyszła na świat dziewczynka, której nadano imię Kazimiera. Matką dziecka była niezamężna 24 letnia Irena Dobrowolska, która nie była rdzennym mieszkańcem Piotrowic. Urodziła się bowiem w 1920 roku we wsi Gosławice w parafii Dmenin w województwie łódzkim.  Dziecko na świat przyjęła położna ze Święciechowy Maria Meisnerowska. Po 3 dniach ta sama położna stawiła się w Urzędzie Stanu Cywilnego w Święciechowie i dopełniła obowiązku zgłoszenia narodzenia dziecka. 

Fragment aktu urodzenia Kazimiery Dobrowolskiej. Piotrowice 1944 r.

Uważny czytelnik moich wcześniejszych postów już wie, że w tym czasie w Piotrowicach w domu pod numerem 5 mieszkał mój pradziadek Marcin Hudzik z rodziną. Jego syn Józef /1922-2000/ w dniu 24 lutego 1944 roku, po długim namyśle wsiadł na rower i pojechał do Leszna aby stanąć przed obliczem niemieckiego pracownika Urzędu do spraw opieki nad nieletnimi. Teraz jest już jasne, że Józef w owym urzędzie potwierdził, że jest biologicznym ojcem Kazimiery Dobrowolskiej. Pomimo złożonej deklaracji i wspólnego zamieszkiwania w domu nr 5 w Piotrowicach, dziecko nie przyjęło nazwiska po ojcu. 

Adnotacja urzędnicza o przyznaniu się przez Józefa Hudzika do ojcostwa. 

To prawie wszystko czego dowiedziałem się o Kazimierze  Dobrowolskiej. Może jeszcze dodam, że całe dzieciństwo i młodość spędziła w Piotrowicach. Wyszła za mąż w 1963 roku. Ślub odbył się w Lesznie. Swoje życie Kazimiera zakończyła w Klępsku k/ Sulechowa 16 września 2009 roku. Przeżyła ojca o 9 lat.

Od lewej Kazimiera Dobrowolska, jej babcia Apolonia, Irena Dobrowolska. Piotrowice ok. 1955 r. Zdjęcie z albumu rodziny Dobrowolskich














środa, 20 lipca 2016

Franciszek Lemanowicz i Marianna Lubomska

Ostatnie kilka dni urlopu skrzętnie wykorzystałem, choć z mizernym skutkiem,  na poszukiwanie dokumentów dotyczących historii rodziny Lemanowicz. Niestety  kolejny już raz przekonałem się, że tereny województwa kujawsko - pomorskiego to swoista czarna dziura na  genealogicznej mapie Polski. Dostępne w internecie akta urodzeń, małżeństw i zgonów z tego terenu są nieliczne lub niekompletne. Jednak nie pisałbym tych słów gdybym nie miał się czym pochwalić. 

6 lutego 1874 roku w Wąbrzeźnie /wówczas Briesen/ przyszedł na świat mój pradziadek Franciszek Lemanowicz.  Urodził się w rodzinie robotnika Jana Lemanowicza i jego żony Katarzyny z domu Witkowskiej. O najstarszym znanym moim przodku z linii Lemanowiczów - Janie właściwie wiadomo tyle co nic. Pewne jest, że urodził się w 1855 roku we wsi Nowa Wieś Królewska. Przypuszczam, że Lemanowicze zamieszkiwali tą wieś, leżącą kilka kilometrów na północny zachód od Wąbrzeźna, od wielu pokoleń. W Nowej Wsi Królewskiej urodziło się pięcioro dzieci Jana i Katarzyny: Marianna ur. 1861 r, Franciszka ur. 1863 r, Katarzyna ur. 1865, Adam ur. 1867 r, Jan ur. 1871 r. Około 1873 roku z nieznanego mi powodu Jan i Katarzyna opuścili rodzinną wieś i zamieszkali w Wąbrzeźnie. Tutaj właśnie w 1874 r. urodził się mój pradziadek Franciszek. 

W wieku ok 24 lat Franciszek poznał swoją przyszłą  żonę Mariannę Lubomską. Marianna urodziła się 18 grudnia 1875 roku we wsi Wronie koło Wąbrzeźna w rodzinie Feliksa Lubomskiego i Julii z domu Biernacka. Jej rodzice również przenieśli się do Wąbrzeźna i do końca życia mieszkali na tutejszej plebani, korzystając z gościnności księdza. Sądzę, że Feliks Lubomski był kimś w rodzaju kościelnego a jego żona pracowała jako gospodyni proboszcza. Marianna pracowała w Wąbrzeźnie jako służąca. Ślub młodych odbył się w kościele wąbrzeskim 18 listopada 1899 roku. Tej doniosłej uroczystości z udziałem najmłodszego syna nie doczekał Jan, który zmarł przed 1899 rokiem dożywszy raptem ok 40 lat. Wróćmy jednak do ślubu. W roli świadków wystąpili robotnicy zamieszkali w Wąbrzeźnie Karol Lewandowski oraz Józef Kwiatkowski. Na uwagę zasługuje fakt, że młodzi małżonkowie własnoręcznie podpisali się pod aktem małżeństwa. Świadkowie nie potrafili pisać dlatego potwierdzili swoją tożsamość stawiając pod aktem trzy krzyżyki. 

Fragment akut małżeństwa Franciszka Lemanowicz i Marianny Lubomskiej. 1899 r.
Franciszek i Marianna zamieszkali w Wąbrzeźnie i tutaj przychodziły na świat ich dzieci: Bronisława ur. 1900 r, Apolonia ur. 1903 r, Antonina ur. 1904 r, Leokadia ur. ?, Łucja ur. 1909 r, Franciszek ur. 1912 r. oraz Kazimierz ur. 1920 r. Bronisława nigdy nie wyszła za mąż. Była matką Wacława Lemanowicza /1924-1944/, który zginął w w 1944 roku w walkach pod Bredą w Holandii jako żołnierz polskiej dywizji pancernej gen. Maczka. Bronisława Lemanowicz do 1930 roku mieszkała w Grudziądzu a następnie przeniosła się do Poznania, gdzie podjęła pracę służącej. Zamieszkała przy ul. Wrocławskiej 26/27 w nieistniejącej już dziś kamienicy. 

Karta meldunkowa miasta Poznania 1930 rok.
Bronisława Lemanowicz ostatnie lata swojego życia spędziła w Gdańsku. Została pochowana na cmentarzu w Gdańsku Oliwie /grób znajduje się w kwaterze 7 rząd B/. 

O Kazimierzu Lemanowicz pisałem po mojej ostatniej wizycie w Wąbrzeźnie w poście pt. "Powrót do przeszłości". Dzisiaj wiem ciut więcej na temat okoliczności jego służby i tragicznej śmierci podczas II wojny światowej. Kazimierz zginął w mundurze niemieckiego żołnierza. To może szokować tylko tych, którzy nie znają losów Polaków zamieszkujących tereny dawnych Prusów Wschodnich w obliczu hitlerowskiej okupacji. Należy pamiętać, że w 1939-1940 roku Niemcy siłą wcielali do Wehrmachtu Polaków zamieszkujących tereny Pomorza, Kujaw, Mazur, Wielkopolski  oraz  Śląska. Taki los spotkał zapewne Kazimierza, który służył w zmotoryzowanym batalionie Kradschutze. Po śmierci Kazimierza jego ojciec Franciszek zamieścił w jednej z lokalnych gazet nekrolog /pisany w języku niemieckim/ o następującej treści:


"Kazimierz Lemanowicz w wieku 23 lat poległ na Południu 
najmłodszy syn, brat, szwagier, wujek, kuzyn. Kradschütze.
Franciszek Lemanowicz z żoną jako rodzice, rodzeństwo i wszyscy krewni.
Wąbrzeźno, 8.12.1943"

Poniżej  znajdujemy jeszcze jeden tekst żałobny,z którego dowiadujemy się o miejscu pracy Kazimierza przed wybuchem wojny:

"Straciliśmy drogiego współpracownika, myślami jesteśmy przy rodzicach.
Kierownik i pracownicy firmy pokryć dachowych A. Thiele"


Nie jest znane miejsce pochówku Kazimierza.

Żołnierze niemieccy zmotoryzowanych oddziałów Kradschütze.

Po zakończeniu II wojny światowej Franciszek Lemanowicz wraz z całą rodziną przeniósł się do Gdańska i zamieszkał w willowej dzielnicy przy ul. Zakopiańskiej. Jako robotnik pracował w fabryce przemysłu zapałczanego. Wraz z żoną zostali pochowani we wspólnym grobie na cmentarzu w Gdańsku Oliwie przy ul. Opackiej 8. /kwatera 7, rząd 13, miejsce 3/ Choć nigdy nie byłem na tym cmentarzu to zachęcam do jego odwiedzenia, szczególnie, że spoczywa na nim kilkoro innych członków mojej rodziny min. córka Franciszka Łucja Waliszewska /1909-1998/

Plan cmentarza w Gdańsku Oliwie z zaznaczoną kwaterą 7.