Strony

wtorek, 15 października 2013

Prąd jest we wsi!

My współcześni to jednak mamy klawe życie. Choćby dlatego, że nie musimy się zastanawiać do czego może nam być potrzebny prąd. Prąd jest i już. Wystarczy włożyć wtyczkę do gniazdka albo nacisnąć wyłącznik. Czy tego chcemy czy nie - natychmiast spowodujemy uporządkowany ruch ładunków elektrycznych. W latach 50tych nie było to już tak oczywiste. Choć pierwsze żarówki zaświeciły już w połowie XIX wieku, to nie wszyscy mogli cieszyć się ich blaskiem i...ciepłem. Winowajcą był powszechny po II wojnie światowej brak elektryczności, szczególnie na wsiach. Nie inaczej było w Piotrowicach. Władzy zależało na szybkiej elektryfikacji wsi. Prąd to rozwój. Jak więc można było wykazać się wzrostem gospodarczym bez elektryfikacji wsi? Jednak nie ma nic za darmo. W kosztach powszechnej elektryfikacji  musieli partycypować  mieszkańcy wsi. Dlatego też byli i tacy, którzy nie chcieli przyjąć tego do wiadomości.  

"Po co mi ta elektryka skoro z dziada pradziada używałem lampy naftowej? I jeszcze mam za ten wynalazek płacić? Oooo! Co to to nie!" - mawiało wielu

Współczuję tym, którzy tworzyli lub znaleźli się w składach społecznych komitetów ds elektryfikacji. Oprócz tego, że musieli współdziałać z lokalnymi władzami to ich drugim zadaniem było zapewne przekonywanie, agitowanie, namawianie malkontentów do tego dobra, które im wkrótce popłynie do domów. Ponadto musieli zbierać fundusze, z których pokrywano 1/3 każdej inwestycji. Zwykle po stronie wsi pozostawało wykonanie instalacji niskiego napięcia czyli "podpięcia się" pod słup. Tu rodził się problem. W latach 1945-1950 zelektryfikowano ponad 11 tys. wsi, co stanowiło ok 27 % całkowitej liczby wsi w Polsce. Jednak z powodów proceduralnych, braków funduszy i trudnej ogólnej  sytuacji w wielu wsiach stały kosztowne słupy wysokiego napięcia ale nikt pod nie się nie podpinał. 

Podobne problemy napotykały społeczne komitety elektryfikacji we wsiach gromady Święciechowa. Komitety te zaczęły powstawać dopiero w 1955 roku. Prace rozpoczęto od gromadzenia potrzebnych materiałów, kopania dołów pod słupy, wykonywania tzw prac prostych w czynie społecznym. Jednak prądu miało nie być jeszcze dobrych kilka lat. W 1958 roku w Piotrowicach przebudowano w czynie społecznym starą szkołę i udostępniono ją dzieciom. Ciekawe czy moja mama pamięta utrudnienia w nauce, będące wynikiem remontu. Jedno jest pewne: nowa /przebudowana/ szkoła nie miała jeszcze dostępu do elektryczności. 

W tej trudnej sytuacji potrafił się odnaleźć mój dziadek Ludwik Hudzik. Jako ze był człowiekiem otwartym i nie stroniącym od nowinek technicznych, szybko przyjął propozycję swojego teścia Czesława Bednarczyka aby postawić w ogrodzie elektrownie wiatrową. Dzisiaj małe elektrownie można dojrzeć niemal w każdej wsi. Wtedy jednak było to naprawdę Coś przez duże "C"! Czesław Bednarczyk z powodzeniem użytkował elektrownię wiatrową już od pierwszych lat powojennych. Skonstruował mu ją jego syn Telesfor, który wiedzę w tym kierunku zdobył uczęszczając do  Technikum Mechanicznego we Wschowie. W Dłużynie elektryfikacja zakończyła się pod koniec 1958 roku a więc wcześniej niż w Piotrowicach. Mój pradziadek Czesław miał  do wyboru: albo starą, wysłużoną konstrukcję wiatraka oddać na złom albo wspomóc swojego zięcia. 

Sądzę, że elektrownia wiatrowa stanęła w ogrodzie moich Dziadków w Piotrowicach już w 1959 roku. Górująca nad wsią metalowa konstrukcja zwięczona była potężnym śmigłem, wykonanym  z drzewa orzechowego na wzór śmigła samolotowego. Całość doposażono w prostą prądnicę oraz akumulatory samochodowe, które dziadek trzymał na strychu domu. I stała się jasność! Co prawda prąd zasilał tylko dwie lub trzy żarówki ale z pewnością inwestycja ta dała dziadkowi wiele satysfakcji a pozostałych domowników napawała dumą z Głowy Rodziny i cieszyła namiastką nowoczesności.  

Zastanawiam się dlaczego dziadek Ludwik zdecydował się na postawienie elektrowni w sytuacji kiedy już od dawna trwały prace związane z elektryfikacją wsi Piotrowice? Zastanawia mnie to tym bardziej, że prąd w Święciechowie popłynął po raz pierwszy już przed świętami Bożego Narodzenia w 1959 roku. Sadzę, że Dziadek był realistą i dobrze wiedział, że na elektryczność w Piotrowicach trzeba jeszcze będzie poczekać kilka lat. A ile dokładnie? To właśnie staram się ustalić :)
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz